lis 30 2004

Alone..


Komentarze: 1

 

z każdym dniem coraz bardziej zauważam inność ludzi z którymi jestem na codzień..np. dzisiaj...zresztą nie dzisiaj, codziennie tak jest...ktoś chce coś powiedzieć ale nie może bo jest z głośno..ludzie sami siebie nie potrafią uszanować, a już tym bardziej kogoś innego..mój stosunek do moich "przyjaciół" się psuje..zresztą to chyba idzie w dwie strony..to nie jest przyjaźń..to się tylko tak nazywa..nie mogłabym przyjaźnić się z kimś, kogo nie akceptuje moja podświadomość, moje serce ?...tak, narząd w organiźmie człowieka odpowiadający za jego funkcjonowanie itd. dzisiaj musiałam się powstrzymywać, żeby jednej z tzw. psyjaciulecek nie przyłożyć ręką w twarz...powiedziała coś co bardzo mnie drażni, chociaz nie powinnam się przejmować tym, co ktoś mówi..tylko że czasem człowiek przesadza..fakt, przesadza, raz umyślnie, a raz prze przypadek, żałując później tego....tak jest najczęściej w obu przypadkach..lecz to akurat było definitywnie specjalnie, dołanczają do tego ironiczny uśmieszek gratis..rano przychodzą po mnie do budy..i oczywiście że wszystko jest wporządku..taka sytuacja jest prawie nie do zniesienia...trzeba mieć naprawde silną psyche żeby sie powstrzymać od kretyńskich komentarzy, docinków, wyrazów typu ty k***, szmato i tak dalej...to nie jest normalne żeby człowiek się tak zachowywał..nawet zwierzęta mają jakąś kulture, a tego nawet nie można nazwać złym wychowaniem..bo to jest coś o wiele gorszego...gdybym ja miała ściąść na psychice którejś z nich, to od dnia dzisiejszego, do wieku emerytalnego, a może nawet do śmierci, nie były by wstanie funkcjonować normalnie ...jestem troche zdenerwowana, ale jak to się mówi "dam radę"...to jest prawie jak odwyk (chociaż nigdy tak owego nie odbywałam), izolujesz się od społeczeństwa, od ludzi może nie najbliższych, bo w tym wypadku najbliższa jest dla mnie moja rodzina, a jej bym nie mogła 'usunąć'...chodzi mi o to, że każdy człowiek samotnie się rodzi i samotnie umiera...nikt w to nie będzie w stanie ingerować..tak to już jest
inna sytuacja dzisiejszego dnia..siedziałam pod klasą na przerwie i rzekomo powtarzałam materiał z niemca, otóż jakiś imbecyl z mojej klasy postawił na środku korytarza krzesło...ludzie przechodzili koło tego krzesła, obijali się o nie, przesówali, lecz nikt nie odważył się na nim usiąść...w chwili obecnej czuję się właśnie jak takie krzesło...samotne wśród słumu, wyróżniające się nie tyle kształtem, co myślami...krzesło nie czuje, nie myśla...a ja ? istota ludzka jak sądzę..myślę, czuję oraz żyję...boli to, że człowiek staje się niezauważalny, niepotrzebny, bezurzyteczny jak ten śmieć, który właśnie wyrzuciło jakieś dziecko na trawnik przed moim blokiem, chociaż dwa kroki dalej znajduje się kosz na śmieci...niszczymy siebie samych, co ogranicza nasze możliwości, którymi moglibyśmy dysponować jeśli byśmy tylko umieli.....

mglisty.cien.dushy : :
30 listopada 2004, 20:12
jest podobna historia.wyobraź sobie może żółtych tulipanów. I w tym morzu jest jeden samotny zupełnie inny czerwony tulipanek. Każdy czasem nim jest. Zalezy tylko co ztym zrobisz. Pokolorujesz się na żółto, wybijesz się lub zwiędniesz. Wybór jak zwykle należy do ciebie

Dodaj komentarz